wtorek, 14 stycznia 2014

A oto kolejny fragment mojej powieści.
Jak odbieracie tą scenę?
Wiarygodna, niewiarygodna?
Proszę o szczere komentarze.


- Trzecia ,,e”- krzyknęła pani Polańska.- Co ja powiedziałam?! Na boisko! Już! Autokar zaraz przyjedzie. Nie będę się powtarzać…
- Powiem ci coś, frajerko- syknęła Kinga, nie zwracając zbytniej uwagi na wściekłą historyczkę.- W przeciwieństwie do ciebie, mam pełno znajomych w tej szkole. Wierz mi, powiedz tak jeszcze r a z, a tego pożałujesz!
- Chcę to zobaczyć!
- Hamuj się!- ryknęła Kinga odpychając ją.
Karo z trzaskiem poleciała na szafki. Zerknęła na Gila, a ten spojrzał na nią przepraszająco, co robił dość często w takich sytuacjach: Dziewczyn się nie bije, bla, bla, bla, pomyślała z goryczą, chociaż na chwilę mógłby zmienić zasady. Z drugiej strony coraz częściej po szkole obrywał od szkolnych wandalów, miedzy innymi brata Kingi. Zaraz po tym odwiedzał Karo w ich rozpadającym się domu, cały posiniaczony i zbyt upokorzony, aby pokazać się we własnym. Niepakowanie się w kłopoty wydawało się w jego przypadku najbezpieczniejszą opcją.
Sierra stanęła niepewnie między siostrą, a Kingą.
- Tak Jones! Weź sobie jeszcze misia, jako tarczę!- zaszydziła Kinga, na co cały korytarz wybuchnął śmiechem.- A ty, Gil?- zadrwiła w kierunku bezradnego chłopaka.- Też do pomocy? Mam brata w tej szkole, nie wiem czy pamiętasz. Chcesz sobie znowu przypomnieć, jak się ląduje w śmieciach?
Filip zaczerwienił mocno, nie będąc w stanie nic wydukać. Biedak nawet nie zauważył, że stoi za jego plecami w półokręgu grupka muskularnych dresiarzy. Pułapka. Znacznie wcześniej zaplanowana. Karo wiedziała, że na wszelkie sygnały ostrzegawcze już za późno. Najpierw jeden napakowany chłopak chwycił Filipa za kark, aby po tym kolejny uniemożliwił mu ruszaniem rękami. Podobnie postąpili z jego nogami. Trzymając mocno niemal wszystkie jego cztery kończyny, wybiegli z nim z holu, rozglądając się dookoła, czy wokół nie ma żadnych pań na dyżurze. Niektórzy uczniowie przykucnęli w kątach przerażeni, nie chcąc się postawić, a inni znowu dopingowali głośno, przechylając głowy zza filarów.
Karo wrzeszcząc, aby zostawili go w świętym spokoju, pociągnęła za sobą Sierrę i razem pomknęły za bandą porywaczy. Kinga za ich plecami śmiała się do rozpuku, wyzywając z daleka Filipa, który nieudolnie próbował się wyrwać ze zbyt silnych uścisków katów.    
Cała klasa wraz z panią Polańską stanęła na boisku szkolnym wyczekując autokaru, który miał ich zawieść do muzeum. Karo wraz z Sierrą przebrnęły najszybciej jak mogły ku nauczycielce próbując namówić ją na jakiekolwiek działanie, przynajmniej z jej strony. Pani Polańska jednak już sama dostrzegła, co jest grane, gdy gang zakapturzonych chłopaków wyniósł za ręce i nogi bezradnego Filipa ku kolorowym kontenerom na śmieci.
Nikt nie słuchał gróźb krzyczącej nauczycielki. Cała ich mała szkoła obserwowała tą scenę zza popisanych okien. Banda katów z impetem wrzuciła Filipa do kosza, przeklinając, co drugie słowo.
Kontener już wcześniej skazano na samorozpad. To było zaledwie parę sekund. Na oczach wszystkich uczniów i zaniepokojonych nauczycieli, śmietnik zwyczajnie pękł w szwach. Cała jego zawartości posypała się na boisko, a wśród niej Filip, czerwony jak burak. Sierra wciągnęła z sykiem powietrze, a Karo schowała chwilowo twarz w dłoniach. Między lekko rozwartymi palcami spoglądała na przyjaciela, wiedząc, że gdyby nie fakt, że wokół siebie ma sporą widownię, już dawno jego oczy wypełniłby się łzami ze wstydu i nienawiści do samego siebie.
Cała ich klasa, niczym jeden mąż, schowała do kieszeni telefony komórkowe, którymi ledwo, co nagrali ten komediodramat. Nie trzeba było być geniuszem, aby się domyśleć, że Gil jeszcze dzisiaj stanie się gwiazdą YouTube. Karo razem z bliźniaczką podbiegły do Filipa, niezważający na wredne komentarze innych. Otrzepały go, jako tako z brudu, wyciągnęły wszystkie chusteczki, pomagając chłopakowi się pozbierać.
- Filip, zgłoś to w końcu na policję, jeżeli dyrekcja dotąd w ogóle nie reagowała- wyszeptała Karo, wyciągając z jego ciemnobrązowych włosów skórkę od banana.- Albo rodzicom…
- Bardzo śmieszne- syknął chłopak.- Dobrze wiesz, że tego nigdy nie zrobię.
Karo westchnęła. Oczywiście, że wiedziała. Gil nigdy nie powie rodzicom, jak go traktują w szkole. Każdemu, lecz nie im.
Chłopak przyjrzał się uważnie swojej nowej zielonej bluzie, w tej chwili brudnej i cuchnącej odpadkami. Chwycił za suwak, rozpinając zamek mechaniczny.
- Tego i tak nie można już doprać- mruknął z goryczą, odrzucając ciuch na toczące się puszki.  

Co do tego fragmentu, dodam tylko, że sam schemat postaci i stosunków między nimi czerpałam z własnych doświadczeń. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz